To już trzeci raz (pierwszy raz, drugi raz) jak wybraliśmy się w to samo miejsce. Trochę z konieczności (bo dzieci na Himalaje jeszcze trochę za małe... ;-) ), a trochę z własnej i nieprzymuszonej woli - im dłużej przyglądaliśmy się okolicy, tym więcej miejsc wartych ,,odwiedzenia'' udawało nam się wytypować.
W tym roku postanowiliśmy wyciągnąć naszych przyjaciół. Po pierwsze, bo bardzo się lubimy :) Po drugie, bo chcieliśmy im pokazać coś fajnego (do tej pory byli bardziej morscy niż górscy), a w Kals jest naprawdę pięknie. Po trzecie (a może właściwie po pierwsze...?), bo postanowiliśmy się tam ,,wymieniać'' dziećmi, tak żebyśmy mogli trochę bardziej poszaleć na szlaku... Plan był więc taki, że jednego dnia idziemy wszyscy razem i w razie czego tworzymy ,,podgrupy'' na krótkie bezdzietne wyjścia (np. jakaś ferratka, albo niezbyt odległy szczyt); drugiego dnia porzucamy nasze dzieci i robimy sobie jakieś bardziej lub mniej eksremalne (bo w przypadku wiszenia nad przepaścią, to raczej ekstremalne niż romantyczne :) ) wyjście we dwoje, wiedząc, że dzieciaki dobrze się bawią, są bezpieczne i mają świetną opiekę; trzeci dzień był dla naszych przyjaciół, a my organizowaliśmy czas maluchom. I tak w kółko. System bardzo nam się sprawdził, wszyscy zadowoleni i wygląda na to, że w najbliższe wakacje czeka nas powtórka z rozrywki :)
A skład? Dream Team!
Rodzinka F.:
ja i Hania, Zosia (4 lata) i Tomek (rok).
Rodzinka G.:
Karol i Gosia, Julka (14 lat), Tosia (5 lat) i Mania (rok).
Zosia i Tosia przyjaźnią się od pierwszej pieluchy, więc były przeszczęśliwe, że razem spędzą wakacje. Tomek i Mania rozpoczynają romans, póki co docierają się... ;-)
Zainteresowanych zapraszamy dalej do lektury