Dania
11 - 27 sierpnia 2019
Dania - niestandardowy cel podróży. Warto!

Kiedyś obiecaliśmy dzieciom, że pojedziemy do Legolandu. A jak obiecujemy, to słowa dotrzymujemy! :) Czekaliśmy tylko na odpowiedni moment. I w styczniu stwierdziliśmy, że już nadszedł :) Najmłodsza była na tyle duża, żeby już skorzystać z wyprawy, coś pamiętać, a jednocześnie na tyle mała, żeby jeszcze za nic nie płacić (tydzień po powrocie kończyła 3 lata, czyli przekroczyła magiczną barierę gratisowych wejściówek) :)
Stwierdziłam, że skoro jedziemy taki kawał, to nie warto jechać na trzy dni ;) Pewnie jest coś ciekawego do zobaczenia... Wprawdzie słyszałam "Dania? Po co?? Przecież tam nic nie ma...". Ale kupiłam mapę, przewodnik, zaczęłam wertować internet. I tak powoli zaczął się rodzić plan podróży. Tygodnie planów, pomysłów, poszukiwań - wspaniały proces tworzenia. Udało mi się zaprojektować cudowną podróż, ciekawą, bardzo urozmaiconą, nieco szaloną, na pewno niezapomnianą! Pozostawało nam odliczanie dni do wyjazdu... :)

Pogoda w Danii jak kobieta - zmienną jest ;) Na Półwyspie Jutlandzkim było regularnie 18-20 stopni, w ciągu dnia mieliśmy i słońce i deszcz - zawsze komplet ubrań w samochodzie / plecaku. Południowa Dania (wyspa Falster) zapewniła nam dużo słońca i wysokie temperatury.

Wyjazd do Danii trochę nas zastanawiał ze względu na koszty, ale naprawdę można pojechać i nie stracić dorobku życia! :)
Za dwutygodniowy wyjazd dla całej rodziny wyszło nam 8000 zł. I dużo i niedużo... W tej kwocie są wszystkie noclegi, jedzenie, benzyna na 4000 km, promy, wszystkie wejściówki (a te do tanich nie należą).
Warunki noclegowe mieliśmy bardzo dobre (za każdym razem domek, 60-80 m2, z przestrzenią dla wszystkich, ze zmywarką, pralką). Noclegi rezerwowałam na booking, z półrocznym wyprzedzeniem (z opcją bezpłatnego odwołania na tydzień przed przyjazdem, więc nic nie ryzykowaliśmy, a dzięki temu że wcześniej, to w naprawdę dobrej cenie - 240-260 zł za dwa pierwsze domki i 340 zł za ostani, z wielkim ogrodem). Bałtyk czy polskie góry nie stanowiły konkurencji...
Część jedzenia (kasze, makarony, ciastka, przekąski) zabraliśmy z domu - w bagażniku było miejsce, więc czemu miało się marnować ;) Na miejscu kupowaliśmy w supermarketach (Netto, REMA1000) - i naprawdę można nie zbankrutować! :) Część rzeczy była droga, ale ogólnie można było spokojnie zrobić zakupy bez rozpaczy (chleb, owoce, warzywa, jogurty itd). Restauracje raczej nie wchodzą w grę, chyba że ktoś lubi wydać kosmiczne pieniądze na zaserwowane jedzenie.


Zainteresowanych zapraszamy dalej do lektury