Bieszczady
10-18 września 2001

Prolog

Wyjazd w Bieszczady miał być miłym zakończeniem lata 2001. Wszyscy wiedzą, że góry są piękne. Późna jesień mieniąca się tysiącami kolorów potrafi wydobyć z nich dodatkowy urok. Ponadto we wrześniu zwykle jest najlepsza pogoda i na ogół mniej ludzi - dlatego taki termin: 10 - 18 września.
Ekipa jaką udało nam się ,,zmontować'' składała się ze starych znajomych - większość znała się od bardzo, bardzo dawna, choć nigdy razem w tak licznym gronie nie podróżowaliśmy. W sumie było nas r chłopa, gdzie r jest rzeczywistym pierwiastkiem równania:

(a co, poćwiczcie sobie ;-))) ) oraz ,,jedna'', która była niewiadomą z nieznanego równania, dlatego też niewiele o Niej dało się wywnioskować. Miała wprawdzie doskonałe referencje od Braci, ale... ,,Pożyjemy, zobaczymy'' - pomyślałem ;-))).


10 września

Wyjazd z Łodzi ,,Strzałą południa'', to znaczy jakimś dziwnym pociągiem do Zagórza, który jechał wieczność i jeden dzień dłużej. Oczywiście ostatnią osobą jaka pojawiła się na stacji, na kilka minut przed odjazdem, był ten, no jak mu tam... no ja. Jakoś nigdy nie mogę się wygrzebać ;-)))


11 września

Szczęśliwie w pociągu do Zagórza zagaduje nas facet, pytając dokąd zamierzamy jechać. Wynegocjowaliśmy kierunek, którym była Wetlina. Nam on odpowiadał bo właśnie tam chcieliśmy jechać, jemu... a skąd mam wiedzieć. Wysiadamy w Wetlinie tuż za mostem na Górnej Solince i wchodzimy na zielony szlak prowadzący na Małą Rawkę (1271). Trasa nie wymagająca większego wysiłku, niestety towarzyszyła nam wietrzna i pochmurna pogoda. Na szczeście humory nam dopisywały, co w tego typu imprezach jest najważniejsze


Z Małej Rawki idziemy na Wielką Rawkę, gdzie cykamy kolejne fotki


Miejsce widokowe jak sądzę niezłe, ale czym prędzej stamtąd zeszliśmy - naprawdę silnie wiało i wcale nie mieliśmy ochoty niczego podziwiać ;-))) Dalsza droga to niebieski szlak do Ustrzyk Górnych. Pod koniec trasy towarzyszył nam już deszczyk. Upragnioną noclegownie osiągamy po mniej więcej 6 godzinach (Hotel Górski). Tutaj udaje nam się pomylić domki i wpakować się nie do naszego, w dodatku częściowo zamieszkanego. Facet, który wpuszczał nas lekko był zdziwiony, ale tylko ,,lekko'' ;-)))). Niestety nasze właściwe lokum stało kilkanaście metrów dalej, na polu namiotowym i... no nie padało przynajmniej na głowę. Po krótkich poszukiwaniach znaleźliśmy prysznice, toalety oraz jadalnię a co najważniejsze gorący piec, na którym można było wysuszyć nasze rzeczy. W sumie było całkiem sympatycznie. Byliśmy właściwie jedynymi turystami nocującymi w domkach na polu, żadnego namiotu... Kładziemy się spać z nadzieją, że następny dzień będzie ładniejszy.

Wetlina - Dział (1152) 10 5
Dział (1152) - Mała Rawka (1271) 5 3
Mała Rawka (1271) - Wielka Rawka (1304) 2 1
Wielka Rawka (1304) - Ustrzyki Górne 6 13
Razem 23 22


12 września

Na ten dzień został zaplanowany lżejszy spacerek niż dnia poprzeniego - chcieliśmy pooglądać widoki z Tarnicy (1346). No i cóż, chcieliśmy... ;-)) Widoczność była chyba nie większa niż na 50 metrów. Fajne doświadczenie, ale... ja chcę widoków!!! Czerwonym szlakiem docieramy na Tarnicę, gdzie pośród szalejącego wichru (no dobra, trochę przesadzam) i mgły udaje nam się zrobić pamiątkowe zdjęcie

po czym szybko umykamy do wiaty znajdującej się w połowie niebieskiego szlaku prowadzącego z przełęczy pod Tarnicą do Wołosatego. Tutaj było znacznie spokojniej. Usiedliśmy więc i przekąsiliśmy ,,małe co nie co''.

W tym miejscu dzielimy się na dwa zespoły. Jeden wraca na przełęcz i kontynuuje wycieczkę czerwonym szlakiem przez Halicz (1333) i Rozsypaniec (1280) do Wołosatego. Posostali do Wołosatego docierają "resztką" szlaku niebieskiego. Wszyscy spotykamy się pod wieczór w naszej noclegowni. Powiem szczerze: tego dnia nie zobaczyliśmy nic.

Ustrzyki Górne - Szeroki Wierch (1268) 13 7
Szeroki Wierch (1268) - Przełęcz między Szerokim Wierchem a Tarnicą 1 1
Przełęcz między Szerokim Wierchem a Tarnicą - Tarnica (1286) 1 1
Tarnica (1286) - Przełęcz między Szerokim Wierchem a Tarnicą 1 1
Przełęcz między Szerokim Wierchem a Tarnicą - Przełęcz (1160) 1 2
Przełęcz (1160) - Halicz (1333) 6 4
Halicz (1333) - Przełęcz Bukowska (1107) 5 3
Przełęcz Bukowska (1107) - Wołosate 8 12
Wołosate - Ustrzyki Górne 6 7
Razem 42 39


13 września

Przenosimy się na inne miejsce. Mimo, że wstałem wcześniej od wszystkich, to wychodzę na trasę prawie 45 minut po nich. No co ja poradzę, że ,,jakoś nigdy nie mogę się wygrzebać'' ;-))). Idziemy czerwonym szlakiem, przez obie połoniny, do Wetliny. Podobno super trasa jeśli mowa o widokach. Ponoć. Początek trasy to strome podejście, później równa ścieżka po Połoninie Caryńskiej. Wrażenia zmysłowe? Tajfun, widoczność na 5 metrów,

zamarznięta szczęka... Fajnie było! Dobrze, że Dominik miał żółtą pelerynę - przynajmniej się na niego nie wpadało ;-))) Na zejściu do Brzegów Górnych udaje mi się (a właściwie to nam) zrobić tą fotkę

co wcale nie było łatwe mając pod nogami śliską glinę i oczywiśie tą

Brzegi Górne jak na miejscowość zaznaczoną na mapie okazały się niezwykłą... dziurą. Znaleźliśmy tam tylko cmentarz i budkę, w której można kupić bilety wstępu do parku. Ot, całe Brzegi Górne (możliwe, że są jeszcze jakieś ukryte atrakcje, ale jakoś ich odkrywanie nas nie ciekawiło). Mały posiłeczek i w drogę. Kolejny cel - Chatka Puchatka na Połoninie Wetlińskiej. Powiem tak: rzut kamieniem a szliśmy chyba całą wieczność. Ponownie strome i śliskie podejście a następnie 10 minut, 10 minut i co kogoś zapytasz to wciąż 10 minut do schroniska, które ukazuje się niczym fantom gdy człowiek znajduje się 20 metrów przed nim. Oj, trzeba było odpocząć...

Trzeba też było ruszyć dalej. Kierujemy się w stronę Przełęczy M. Orłowicza (1078). Trasa spacerowa tylko ten wiatr i widoczność a właściwie jej brak. Z przełęczy szlakiem żółtym schodzimy do Wetliny i już o zmierzchu docieramy do noclegowni, która tym razem okazała się być całkiem przyzwoitym miejscem. Ponownie jesteśmy jedynymi gośćmi. Czego chcieć więcej? Może prysznica, który nie miałby czasowego wyłącznika i światła zapalanego włącznikiem a nie czujnikiem ruchu. Tak też było w Ustrzykach. Zabawa jest przednia: myjesz się, jesteś namydlony, szampon na główke, myju, myju,... ciemność. Ups... Woda się wyłączyła. Ups... Celujemy zatem w wyłącznik wody - kiedyś się uda, w końcu ściana to obszar ograniczony a następnie, zdolniejsi w między czasie, otwieramy drzwi od prysznica i ,,machamy nimi'' aż uaktywni się czujnik ruchu, który przywróci jasność w pomieszczeniu. Super zabawa! Polecam! ;-))))

Ustrzyki Górne - Połonina Caryńska (1297) 12 6
Połonina Caryńska (1297) - Brzegi Górne 3 9
Brzegi Górne - Schronisko na Połoninie Wetlińskiej (1228) 8 3
Schronisko na Połoninie Wetlińskiej (1228) - Połonina Wetlińska (1255) 3 3
Połonina Wetlińska (1255) - Przełęcz M. Orłowicza (1078) 3 5
Przełęcz M. Orłowicza (1078) - Wetlina 4 9
Razem 33 35


14 września

Tak jak po poprzednim dłuższym przejściu także i teraz zaplanowaliśmy ,,odpoczynek''. Robimy krótką wycieczkę na Rabią (!!!!!!!!!!!!!)) Skałę; wchodzimy zółtym, schodzimy zielonym. W drodze ,,na'' robię tę fotkę

zaś ,,z'' te:


Szczególną uwagę proszę zwrócić na ostatne zdjęcie. Czyż nie pięknie wyglądają połoniny. Szkoda tylko, że dnia poprzedniego wyglądały właśnie nie pięknie ;-))). Po zejściu do Wetliny znów dzielimy się na dwa zespoły. Jeden niespiesznie powraca na miejsce spoczynku... Nie, to się źle kojarzy. Lepiej powiem: do naszej bazy wypadowej. A co?! Bieszczady to nie Himalaje, ale bazę wypadową można mieć. Drugi natomiast kieruje się na Przełęcz Orłowicza a następnie na Smerek (1222). Tam też zrobiłem tę oto fotkę

Wiem, nie jest super, ale było już ciemnawo. Najważniejsze zaś, że widać na nim (no umówmy się, że widać) połoniny.

Wetlina - Rabia Skała (1199) 13 6
Rabia Skała (1199) - Wetlina 6 13
Wetlina - Przełęcz M. Orłowicza (1078) 9 4
Przełęcz M. Orłowicza (1078) - Smerek (1222) 3 2
Smerek (1222) - Przełęcz M. Orłowicza (1078) 2 3
Przełęcz M. Orłowicza (1078) - Wetlina 4 9
Razem 37 37


15 września

Znów dłuższ trasa: Wetlina - drogą do Smerku a dalej czerwonym przez Okrąglik do Cisnej. Ponownie wychodzę jako ostatni. No co ja poradzę... ;-))) Pogoda, tak jak i poprzedniego dnia super. Zresztą popatrzcie sami


Nocleg mamy w Bacówce pod Honem (Hon - 820); bardzo sympatyczne miejsce. Wprawdzie byliśmy tam króciutko, ale mam dobre wspomnienia. Polecam. Jedyna niedogodność to kawałek do ,,centrum'' - około 15 minut, ale co to za przeszkoda ;-)))

(droga) Wetlina - Smerek Wieś 3 3
Smerek Wieś - Okrąglik (1101) 13 7
Okrąglik (1101) - Jasło (1153) 3 0
Jasło (1153) - Cisna 8 0
Razem 27 0


16 września

Ponownie dzień odpoczynku. Pogoda deszczowa - mżawka od samego rana. Nie dziwi więc ponowny podział na dwa zespoły. Ludzie rozsądni zostają na mejscu, idą do ,,miasta'' zjeść coś innego niż ,,małą chińską z torebki'' - po prostu odpoczywają. Jest to o tyle sensowne działanie, że następny dzień szacowany jest na 10-11 godzin marszu z plecakiem. Pozostali natomiast wyruszają drogą w kierunku Dołżycy a tam czarnym szlakiem przez Falową (968) i Kiczerę (930) idą do schroniska ,,Jaworzec''. Niestety padać nie przestaje ani na moment. W schronisku nie biorę pieczątki - nie chce mi się zdejmować butów - całe wraz z ochraniaczami mam ufajdane gliną i błotem. Cóż, los chciał, że po ścieżce, którą szedłem odbywała się zwózka drewna. Nie wiem czego używali, ale koleiny sięgające do połowy uda budzą szacunek. Od schroniska dalej czarnym na Przełęcz Orłowicza. Przestaje padać. Wyschnę - pomyślałem. Gdzie tam! Jak nie urok to sraczka - jak mawia mój tato. Ścieżka wiedzie przez jerzyny. Gęste i wysokie jerzyny, na których jest mnóstwo wody bo przecież właśnie skończyło, przepraszam - przestało, padać. Po paru metrach w labiryncie porzucam nadzieję na posiadanie czegokolwiek suchego. Przynajmniej nie pada ;-)))). Potem była Krysowa (840), Wysokie Berdo (968) zbocza porośnięte trawą. Oczywiście trawa gęst, wysoka i... mokra a jakże by inaczej. Zaczyna powtórnie padać. Jak sądzę wszystko do okoła nie było jeszcze wystarczająco mokre i matka natura postanowiła naprawić ten niewybaczalny błąd. Gdy podchodziłem już na przełęcz spotkałem kogoś. Niby nic dziwnego, ale... W taką pogodę, zdala od cywilizacji, w wysokiej trawie przy ścieżce leżały sobie najspokojniej dwie dziewczyny i gadając gapiły się w niebo. A mówią, że to ja jestem dziwny ;-))). Z przełęczy ponownie na Smerek a potem do Smerku. Tu rozpoczyna się najnudniejszy odcinek tego dnia - drogą, coś około 14 km do Cisnej, czyli 2 godziny spaceru nie koniecznie atrakcyjną trasą. Cóż, przejśc trzeba... Na szczęście przed zmierzchem udaje się osiągnąć bacówkę. Prysznic, kolacja, wymiana wrażeń z całego dnia... pisanie kartek. Rany! Dlaczego tak ciężko mi to przychodzi? Chcę napisać kartkę. Siadam i... siedzę, siedzę, siedzę... W końcu udaje mi się, ale co się ze mnie przy tym ponabijali to ich ;-))).

(droga) Cisna - Dołżyca 2 2
Dołżyca - Falowa (968) 9 0
Falowa (968) - Jaworzec 5 9
Jaworzec - Krysowa (840) 5 2
Krysowa (840) - Przełęcz M. Orłowicza (1078) 7 5
Przełęcz M. Orłowicza (1078) - Smerek (1222) 3 2
Smerek (1222) - Smerek Wieś 5 11
(droga) Smerek Wieś - Cisna (przez Kalnicę, Przysłup, Krzywe, Dołżycę) 14 14
Razem 50 0


17 września

W bacówce było fajniej niż tego dnia na szlaku, ale trzeba było ruszać. Ponownie mgła i deszcz. Idziemy czerwonym szlakiem do Komańczy. To najdłuższe przejście na tej wycieczce. Robimy kolejne zdjęcia (Chryszczata - 998).

Niestety z czasem idzie się nam co raz gorzej. Może dlatego nie do końca doceniamy urok Jeziorek Duszatyńskich. Niektórzy to już nawet na nie nie chcą patrzeć ;-))))

inni zaś robią sobie zdjęcie tak, żeby nie było wiadomo kto na nim jest ;-))).

Z minuty na minutę jest ciężej. Do Komańczy docieramy już w nocy, dość solidnie zmęczeni i... bez noclegu. Na prędce udaje się coś znaleźć na plebanii. Nie jestem wybredny, wiele widziałem, w różnych warunkach egzystowałem, ale to było... Co ja będe pisał. Niech wystarczy jak powiem, że gdyby nie deszcz to wolałbym nocować nad rzeką pod gołym niebem. Zawsze mówię, że po ciężkim dniu nie ma nic lepszego jak prysznic, ciepłe suche ubranie i zjadliwe amciu, amciu. Tego wieczora mogliśmy sobie pomarzyć. Mogło być gorzej - pomyślałem i... było. Nie na darmo mówi się, że tak jak myślimy tak też się dzieje ;-)))). Aga ostatni odcinek miała kłopoty z nogą. Teraz zaczęło wyjśniać się dalczego... Zasadniczo naprawdę nie było się z czego cieszyć. Właśnie wtedy przekonałem się jak niewiele potrzeba aby panujący nastrój stał się radosny lub ponury. Wchodzę więc do, nazwijmy to, miejsca, gdzie miałem spędzić noc i co widzę? Siedzi sobie Aga i z uśmiechem, ale naprawdę szczerym i prawdziwym uśmiechem, pokazuje na stopę i mówi ,,Popatrz!''; dodam że śmiesznie wcale to nie wyglądało... Żadnego słowa skargi czy narzekania. Tak jak byśmy cały dzień leżeli na słonecznej plaży a przed wieczornym snem Ona chwaliła się efektami wizyty u kosmetyczki, która zrobiła jej manicure, pedicure i inne jeszcze cure. Nie wiem jak odebrali to inni, ale mi zrobiło się dużo weselej i lżej na duszy ;-))).

Cisna - Wołosań (1071) 13 0
Wołosań (1071) - Jaworne (992) 4 0
Jaworne (992) - Przełecz Żebrak (812) 3 0
Przełecz Żebrak (812) - Chryszczata (998) 6 0
Chryszczata (998) - Jeziorka Duszatyńskie 2 0
Jeziorka Duszatyńskie - Duszatyn 4 0
Duszatyn - Prełuki 3 0
(droga) Prełuki - Komańcza 3 0
Razem 38 0


18 września

Z samego rana opuszczamy ,,gościnne'' progi i udajemy się na stację kolejową by tu oczekiwać naszego środka lokomocji, czyli jak większość się domyśla - pociągu. Kupujemy bilety. Niby żadna rewelacja, ale te bilety... Pamiętacie takie bilety na tekturkach wielkości pudełka zapałek. To były właśnie takie. Zabytek na skalę europejską ;-))). Jadąc przez Kraków około 22 docieramy do Łodzi.


Statystyka

Dzień 1 pociąg pociag
Dzień 2 23 22
Dzień 3 42 39
Dzień 4 33 35
Dzień 5 37 37
Dzień 6 27 0
Dzień 7 50 0
Dzień 8 38 0
Dzień 9 pociag pociąg
Razem 250 0


Epilog

Cóż, kończy się niezapomniany tydzień i pora się rozstać. No może nie tak dosłownie bo wszyscy mieszkamy blisko siebie, ale na pewno coś się kończy. Nie uważam, że warto żyć przeszłością, ale przeszłość i wspomnienia trzba mieć. Choćby po to by móc kształtować przyszłość a teraźniejszość traktować z uśmiechem. Muszę to powiedzię głośno: mam szczęście do spotykania cudownych ludzi. Wspólne wyjazdy zdradzają często drugą naturę człowieka. Oni, to znaczy uczestnicy wyjazdu a nie kosmici ;-))), mieli tylko jedną - tę pozytywną i dobrą i to dzięki Nim moje wspomnienia z tego wyjazdu są bardzo, bardzo miłe. Mam taką cichą nadzieję, że może jeszcze kiedyś...

Na zakończenie dwie myśli związane z tym wyjazdem.

W szczególności radzę zapamietać tę druga; do mojego życia wniosła wiele nowego.