Wierny ogrodnik


politycznie niepoprawny thriller i bulwersująca love-story

Gdy byłem dzieckiem zawsze zastanawiało mnie jaki interes mają firmy farmaceutyczne w leczeniu ludzi? Jako małemu człowieczkowi, rodzice wyjaśnili mi, że chcą aby ludzie byli zdrowsi. Potem gdy byłem starszy zauważyłem, że coś tutaj nie gra. W starożytnych Chinach, lekarzowi płaciło się gdy było się zdrowym - jeśli zapadało się na chorobę, przerywało się płacenie. Lekarz musiał nas wyleczyć - było to w jego własnym interesie. No i właśnie to mi nie gra. Dziś miliony ludzi spożywają miliardy leków rocznie generując gigantyczne obroty i niewyobrażalne przychody dla zaangażowanych w tą działalność firm. Z roku na rok zażywamy co raz to więcej specyfików - czyż byśmy stawali się z roku na rok bardziej chorzy? A może to dzieki potędze reklamy ktoś nam uświadami (a raczej przekonuje), że jesteśmy chorzy? Do tej pory żyliśmy sobie spokojnie i zapewne w spokoju dożyli byśmy sędziwego wieku, ale nagle ktoś nam mówi: jesteś chory - musisz się leczyć. I nagle zauważamy: faktycznie jesteśmy chorzy! :) - pędzmy więc po leki (których nie potrzebujemy, ale czujemy, że powinniśmy potrzebować bo tak nam mówi reklama). I dołączamy do tego długiego łańcuszka kupujących... No więc właśnie... Żadna firma farmaceutyczna na świecie nie jest zainteresowana wyleczeniem pacjenta. Zainteresowana natomiast jest jak największą sprzedażą swojego leku. Oczywiście sprzedaż będzie tym większa im skuteczniejszy będzie lek, ale skuteczność nie jest celem, ale środkiem pozwalającym uzyskać zamierzony cel - zwiększenie zysków.

W dzisiejszym świecie najbardziej przeraża mnie zakłamana bezsilność. Pomagamy (pomagamy w sensie: kraje ,,rozwinięte'') tym na których nam zależy a mówiąc precyzyjniej tym, od których możemy oczekiwać pewnych profitów czy to materialnych (ropa) czy politycznych (zniesienie sankcji). Niestety bardzo byśmy chcieli, ale nie jesteśmy w stanie pomóc np. głodującym w Afryce. No czasem przekażemy 100 tyś. dolarów jakiejś organizacji harytatywnej dbając przy tym o odpowiedni rozgłos w mediach. Chcieli byśmy oczywiście przekazać więcej, ale mimo najszczerszych chęci nie możemy bo budżet tego nie przewiduje. Hmmm... Ale jak to się dzieje, że w tym ,,cywilizowanym'' świecie budżet pozwala na zakup rakiet po 1.2mln dolarów za sztukę co w zupełności wystarczy na wyżywienie kilkunastu albo i więcej wiosek przez cały rok? Traktujemy Afrykę jak kogoś kto istnieje, ale o kim nie mówi się w ,,dobrym towarzstwie''; jak poligon doświadczalny - co dzień giną tam setki osób - nic się nie stanie jak zginie jeszcze kilkadziesiąt więcej...

Takie i inne myśli miałem wychodząc z kina po obejrzeniu filmu ,,Wierny ogrodnik''. Nie mam tutaj zamiaru opisywać go bo było by to dużą zbrodnią. Za to zachęcam gorąco do obejrzenia go w kinie. Znakomite zdjęcia, w tym zdjęcia samej Afryki, ale przede wszystkim próba pokazania dwulicowości dzisiejszego świata - z jednej strony angielski trawnik i ,,dźentelmeni'' grający w golfa z drugiej zaś - tuż za płotem - afrykańskie slumsy, gdzie ludzkie życie nie ma wartości. To film ukazujący fragment afrykańskich realiów, jakże innych od tych pokazywanych w różnych programach z serii ,,Travel with ktoś-tam''. ,,Wierny ogrodnik'' to także znakomita opowieść o miłości i sile z jaką potrafi połączyć dwoje ludzi. To opowieść o miłości, która za cenę ochrony tych których kochamy wydaje nas samych na śmierć.

Doskonały film dla tych, którm zdarza się myśleć także o innych a nie tylko o sobie. Film wprawiający w zadumę... Może trochę smutny, ale z pewnością pozostający na długo w pamięci. Gorąco polecam.



Komentarz

Name:
e-mail: