Alpy
6 - 27 sierpnia 2021
15 sierpnia
Ferrata Sattelköpfe - wreszcie prawdziwa ferrata!




Interaktywna mapa
Zapis śladu w formacie GPX:

Trasa - całość

Mapki i raporty z trasy tworzymy korzystając z
gpx.studio https://gpx.studio
GPX Visualizerhttp://www.gpsvisualizer.com/
uTrack http://utrack.crempa.net/

Opis trasy


Rano jedziemy do Lienzu (30 km) i jednym z pierwszych kursów jedziemy na górę. Najpierw kolejka gondolowa (dość wiekowa, ale wwożąca z 728 m na 1812 m, więc w ramach wdzięczności rocznika nie będziemy jej wypominać), potem przesiadka na krzesełkową (na 2214 m.). Nad jeziora Neualplseen (2450 m) idziemy szlakiem 913. Tam się rozdzielamy - Piotrek zostaje z Natalką nad jeziorem, puszczają łódkę z butelki, playmobilkom organizują wspinaczkę i co jakiś czas próbują obserwować poczynania reszty. Owa reszta zakłada nad jeziorem sprzęt i do dzieła! Ku naszej rozpaczy po 10 min zaczyna padać... Przeczekujemy 10-15 min schowani pod kurtkami. W głowię kłębią się myśli co dalej. Mokra skała na ferracie to zdecydowanie nie jest dobry pomysł... Mimo wszystko po przejaśnieniu decydujemy się podejść w górę i zobaczyć jak wygląda trasa. Okazuje się, że jakimś cudem jest sucho i bezpiecznie. W ustalonej wcześniej kolejności (na zmianę dorośli / młodzież / dzieci, tak żeby móc sensownie asekurować czy pomóc) ruszamy na główną grań. W przewodniku oznakowana jest 12+. Młodsi mają 9. Dla młodszych jest to pierwsza ferrata. Więc zastanawialiśmy się, czy damy radę... Ale do odważnych świat należy! :) Ścieżka jest częściowo ubezpieczona, ale nie wszędzie, więc trzeba uważać. Do tego w wielu miejscach dochodzi ekspozycja, która niektórym szarga nerwy ;) Starsze dziewczyny są zachwycone! Mania mniej ;) Chce wracać. Ale idziemy dalej wszyscy razem. Tomek nic nie mówi. Po wszystkim zapytałam go czy mu się podobało, czy się nie bał, nie stresował, bo nijak nie komentował. W odpowiedzi usłyszałam: "nie no, w kilku miejscach się stresowałem, było gdzie spadać, ale wiadomo było, że innej drogi nie ma i trzeba zejść, to co miałem gadać" :)))) Bardzo podobało mi się męskie, praktyczne podejście do tematu ;) Finalnie stwierdził, że było fajnie i za rok chętnie wróci, więc to chyba najlepsze podsumowanie przejścia :) Trasa nie jest bardzo długa, dla kogoś wprawnego nie jest bardzo trudna, ale dla dzieci, jako premiera, na pewno stanowiła wyzwanie! Schodzimy drugim zejściem awaryjnym, po dużych głazach, przed wspinaczką na Schleinitz - dalej odwrotu już nie ma. Czas nas goni (zaczyna się znowu chmurzyć, Piotrek swoje odsiedział z Natalką, no i kolejka czekać nie będzie, ostatnia odjeżdża 16:30, a na dół kaaaaaawał). Zresztą od początku w planie była "tylko" pierwsza część. Przejście zajęło nam ~2.5h (łącznie z powrotem nad jeziorka), ale nie spieszyliśmy się, nie poganialiśmy dzieci, dostali tyle czasu ile potrzebowali, żeby zaprzyjaźnić się ze skałą ;) Ale dalej już trzeba było przebierać nogami, żeby nie musieć pokonywać 1500 m przewyższenia z buta ;)
Dzień należy zaliczyć do bardzo udanych. Udało się przejść co zaplanowaliśmy, dzieci były dumne ze swojej ferraty (a my z dzieci!), kiedy mogło popadać (na podejściu i zejściu), to popadało, a kiedy nie mogło (na grani), to świeciło piękne słońce :) Widoki niesamowite - na jeziora poniżej naszej grani, na Dolomity Lienzkie, na grupę Schobera, na Glocknera... Cudo! Czego chcieć więcej... :)


Nasz cel na horyzoncie... :)
Łowiecki :))
Straszy deszczem... Ale za to jakie widoki ;)
Na ferracie...
Takie widoki...!Glockner w tleZejście po głazach

W tym czasie Piotrek z Natalką...