Ladakh
Ganda La Base Camp II - Skiu
16 lipca 2008 (dzień 12)
16 lipca
Czyli o różnicy poglądów

6:00. Wstajemy. Poranny ceremoniał i około 8 wychodzimy. Niespiesznym krokiem pokonujemy dzielącą nas od przełęczy Ganda La wysokość 450 metrów i już po godzinie możemy cieszyć się widokami jakie się z niej roztaczają. Co istotne dle wszelkiej maści fotopstrykaczy, Stok Kangri, doskonale widoczny podczas podejścia, z samej przełęczy nie jest widoczny.

Ganda La
Widok na stronę naszego podejścia
Ganda La
Ganda La
Zejście w stronę Skiu
i (w tym samym kierunku)
zbliżenie na Karakorum

Z przełęczy w upalnym słońcu schodzimy do Skiu. Pierwsza część tego zejścia to jeszcze jest do przeżycia. Schodzi się dosyć szeroką doliną a dookoła watahy świstaków. Choć nie wspominaliśmy wcześniej, to jednak świstaków jest tutaj zatrzesienie. Pojawiają się one gdzieś powyżej wysokości 4000 metrów. Nie wiem dokładnie jak wygląda ,,normalny'' świstak, ale te były dla nas za tłuste. Wróćmy jednak do tematu.

Mani stones

Pierwsza część okazała się nawet całkiem znośna. Druga zaś... Drugą to Hania była zachwycona. Że niby piękna, że niby cudna, że niby kolorowe zbocza i takie tam, bo idzie się wąwozem. Ja natomiast nazwałem to ,,syfną pylistą doliną'' i dla mnie tego dnia nie było to niczym więcej jak pylistą i ekstremalnie przegrzaną dziurą w ziemi. Faktycznie jest to dosyć wysoki i pokręcony wąwóz. Niestety przez matkę naturę został on tak perfidnie ukształtowany, że w godzinach największego natężenia słońca, a więc praktycznie cały dzień, nie ma tam cienia. Słoneczko sobie świeci, a temperatura sobie wzrasta. 35 stopni zdaje się tutaj być niewzruszającą nikogo normą. Płynący owym wąwozem rachityczny strumyczek, zamiast dawać ochłodę raczej irytuje swoim plumkaniem. Mając wszystko to na uwadze raczej nie dziwi, że podłoże pokryte jest 2 - 3 centymetrową warstwą pyłu. I są jeszcze krzaki. Cienia to one nie dają, ale za to kłują.

Wąwóz
Agonia w trzech odsłonach
I co, idziemy?
Wreszcie koniec

Sama zaś wioska Skiu wygląda wręcz cywilizowanie. Są normalnie wyglądające domy w ilości sztuk kilka i jeden z najstarszych klasztorów (XI w.). Można znaleźć także dwa bary. Wszystko wskazuje na to, że są także prysznice wykorzystujące energię słoneczną do podgrzewania wody, ale zasady korzystania z nich pozostały dla nas tajemnicą. Wszyscy trekkerzy i tak myją się w pobliskiej rzece. Wprawdzie przypomina ona bardziej szybko płynące błoto niż krystalicznie czysty górski strumień, ale po całym dniu w upale i pyle woleliśmy umyć się w ,,tym czymś'' niż nie myć się w ogóle ;-)

Nasz obóz
Klasztor w Skiu

Na zakończenie kilka szczegółów technicznych. Trasa to około 5-6 godzin. Wrażenia jak w opisie powyżej.

Zmierzch w Skiu