Ladakh / Delhi i okolice
Leh / Delhi
28 lipca 2008 (dzień 24)
28 lipca (poranek)
Czyli czy faktycznie musimy jechać do Delhi?

Nie chcieliśmy wracać do Delhi. Strasznie nie chcieliśmy. Na samą myśl o tej obrzydliwej, dusznej i lepkiej pogodzie oraz ludziach, których jedyną myślą jest jak tutaj zrobić z turysty frajera, dostawaliśmy mdłości. No, ale jak mówią, co nas nie zabije to nas wzmocni.

Wiedzieliśmy, że przyjazd do Delhi nie będzie prostą sprawą, ale szczerze mówiąc nie spodziewaliśmy się problemów tam, gdzie je napotkaliśmy. Punktualnie o umówionej godzinie zjawił się taksówkarz. Na lotnisko wchodzimy pod czujnym okiem nastroszonych żołnierzy. Pokonujemy pierwszą bramkę - tylko dla ludzi. Bagaż przechodzi obok niekontrolowany, po czym zabieramy go dalej. Jaki to ma sens? Nie wiem. Czekamy. Po jakimś czasie wpuszczają nas do sali odpraw. Tym razem ludzie przez bramkę a bagaż przez skaner. Ludzi i ich bagaż podręczny sprawdzają bardzo dokładnie - wszystko wyjmują i oglądają. Bagaż główny po przeskanowaniu zostaje ,,zapieczętowany''. Bierzemy tobołki i do odprawy. Zostawiamy trzy torby, jako główny, a dwa małe plecaki bierzemy jako bagaż podręczny. Zawsze tak robiliśmy i inni postępują podobnie. No i sobie siedzimy. Gdzieś między kolumnami wypatrzyłem dosyć durną tabliczkę informacyjną, że z wyjątkiem kamery, aparatu, laptopa i damskiej torebki niedozwolony jest na pokładzie żaden inny bagaż. Zakładam jednak, że jest to zaszłość z jakiś dziwnych czasów. W końcu otwierają dzrzwi do kolejnego pomieszczenia. Znowu nastroszony żołdak obmacuje ludzi. I co widzę? Tak, właśnie! Nikogo z bagażem podręcznym nie wpuszczą dalej. A więc wszyscy musieliśmy wrócić do stanowisk odpraw i nadać nasze podręczne jako główne, po uprzednim ich przeskanowaniu i ,,zapieczętowaniu''. Zamiesznie zrobiło się niemałe. I tak mnie zastanawia, czy naprawdę nie jest prościej informować przy wejściu, albo przy pierwszej kontroli czy skanowani bagaży, że podręczny nie jest dozwolony? Przecież taka sytuacja musi powtarzać się codziennie. Najwyraźniej jednak nikomu to nie przeszkadza, że codziennie tłum turystów lata jak głupi po hali odpraw. Pozbawieni praktycznie wszystkiego, przechodzimy przez bramki. Nic jednak nie jest tak proste jak mogło by być. Otóż okazuje się, że owszem aparat czy kamerę to można mieć, ale już zapasowego zestawu baterii czy akumulatorów to już nie! A my, podobnie jak kilka innych osób, takowe posiadaliśmy. No więc zaczęły się nowe negocjacje, które zakończyły się tym, że zapasowe baterie i akumulatory zapakowane zostały w przezroczyste torebeczki, dokładnie opisane i jako ładunek niebezpieczny przekazane ochronie. Do odebrania na lotnisku docelowym. OK. Na lotnisku docelowym, ale gdzie? ,,Gdzieś'' - pada odpowiedź. I gdy już uporaliśmy się z tą kontrolą to zaatakowała nas jakaś kobitka. Ta tym razem chciała abyśmy zidentyfikowali wszystkie swoje bagaże, które właśnie miały zostać wrzucone na wózki transportujące je do samolotu. I to akurat nie jest głupie. Wiem, że robią to z obawy przed terrorystami (wystarczy spojrzeć na Hanię - toż to urodzony zabójca), ale dzięki temu mieliśmy pewność, że cały nasz dobytek wystartował razem z nami.

Leh Airport

Przy okazji opisu naszych perypetii zwróćmy jeszcze uwagę na jeden bardzo istotny szczegół. Otóż każda rzecz, będąca bagażem podręcznym, MUSI mieć odpowiednią przywieszkę ze stemplami i podpisami, potwierdzającą przejście kontroli. Choć teoretycznie nie można uniknąć kontroli bagażu podręcznego, to jednak brak przywieszki (na przykład zgubienie) jest powodem zawrócenia delikwenta do ponownej kontroli. Pilnujcie więc tych przywieszek!!!

Nam tym czasem pozostała już tylko jedna kontrola, sprowadzająca się do obmacania wykrywaczem czegoś i sprawdzenia odpowiedniej ilości owych świętych przywieszek. Jako podsumowanie wszystkiego powyżej, nadmienię, że na lotnisku byliśmy ponad dwie godziny przed lotem. Był tylko nasz lot, więc ludzi nie tak dużo, a mimo to ani przez chwile się nie nudziliśmy, latając z miejsca na miejsce i próbując zrozumieć, jakim cudem proste rzeczy można tak bardzo skomplikować.

Samolot wystartował 30 minut wcześniej i po przepisowym czasie gładko dotknął pasa na lotnisku w Delhi.