Alpy
31 lipca - 15 sierpnia 2013
7 sierpnia
Ferrata Laserz-Klettersteig



Opis trasy

Od tego chyba się wszystko zaczęło. Planując co będziemy robić na tym wyjeździe mieliśmy jakieś pomysły, ale żaden nie stanowił esencji wyjazdu. Ot, po prostu mniej lub bardziej wymagające wyjścia, które specjalnie w pamięci nie zapadają. I oto pewnego dnia nadeszły zamówione przez Hanię foldery reklamowe, a wśród nich między innymi ten opisujący ferraty i drogi wspinaczkowe. Zaraz zaś na samym jego początku jest ferrata, która natychmiast zawładnęła moim umysłem - nie znam niemieckiego, więc szczegóły trasy do mnie nie dotarły, ale przepięknie poprowadzna, praktycznie pionowa, linia tej ferraty widoczna na zdjęciu była niezwykle intrygująca. Praktycznie natychmiast powiedziałem: ,,Tam. Jedziemy tam.''. Spodziewałem się usłyszeć w odpowiedzi coś o wariatach, ,,nigdy w życiu'' i podobnych argumentów. Ale ku mojemu zaskoczeniu Hania niemal jednocześnie ze mną stwierdziła, że to jest to! Wprawdzie jak przeczytała szczegółowy opis, to zaczęła powątpiewać, czy to aby na pewno dobry pomysł i czy nie osierocimy przedwcześnie naszych dzieci, ale stwierdziła, że chce spróbować.

Fragment opisu z przewodnika ,,Ferraty Alp Austriackich, tom I'':
Nowa ferrata w Dolomitach Lienckich! Bez wątpienia to Laserz-Klettersteig aktualnie dzierży w tym paśmie palme pierwszeństwa. Trasę charakteryzują: lita skała, perfekcyjnie poprowadzona linia, która bardzo stromo biegnie pod górę, umiejętnie podzielone odcinki w ekspozycji, skromna ilość klamer. Na całej trasie przepiękne widoki z panoramą Taurów
Trudność D. Bardzo stroma ferrata wyposażona, na całe szczęście, w niewielką ilość żelaza. Posiada wszelkie cechy klasycznej ferraty. Znaczne trudności na całej trasie, ale nie są to miejsca nieprzyjemne czy w jakikolwiek sposób stresujące. Przyda się jednak trochę siły.

Na przejście ferraty trzeba liczyć 2.5-3 godziny (nam zajęło to 2:40). Zanim jednak to nastąpi czeka nas 1.5-2 godziny podejścia z parkingu przy schronisku Dolomittenhutte (dojazd samochodem płatną drogą, autobusem spod dworca w Lienz rano i po południu lub podejście szlakiem; nas podrzucił Karol, po czym zabrał dzieciaki i razem z resztą pojechali dwoma samochodami do Wildparku). Ferrata z pewnością jest ciekawa, z kilkoma miejscami siłowymi, gdzie zdani jesteśmy jedynie na bicepsy, wygimnastykowanie i nieliczne sztuczne ułatwienia. Zgodnie z opisem w przewodniku ,,niższe osoby mogą mieć pewne problemy'', no i ta niższa z nas miała :) Wobec braku centymetrów przydała się jej trenowana kiedyś gimnastyka artystyczna :) Poruszanie się po ferracie uławia dobra skała, która daje przeróżne możliwości jej uchwycenia. Przy czym przez prawię cały czas opieraliśmy się tylko na czubkach palców, były tylko 2 momenty, że było miejsce na postawienie całej stopy... :) Przejście ferraty daje sporo satysfakcji, a bonusem jest przepiękny widok ze szczytu.

Nam, chyba już tradycyjnie, nie było dane nacieszyć się widokami. Przede wszystkim musieliśmy wracać do dzieci, a poza tym tuż nad naszymi głowami wisiała potężna burza. Tak więc zaraz po wejściu natychmiast się przepakowaliśmy i ruszyliśmy w trwającą ponad 3 godziny permanentnego zbiegania drogę powrotną (tym razem nie do Dolomittenhutte, ale na sam dół, do drogi łączącej Wildpark z Lienzem, z której nas zgarnęli Karol i Gosia). Burzy nie uniknęliśmy, ale dzięki Bogu, że nie złapała nas na ferracie.

Podsumowując: warto się wybrać, nawet gdy ma się tak mało czasu jak my.


Schronisko Dolomitenhutte - tutaj zaczyna się droga
Widok na ścianę
Widok na sąsiednią ścianęi okolice Lienzu
Widok ze ściany pionowo w dół
Kontemplowanie wyjątkowo wygodnego i obszernego
miejsca odpoczynku
Tak wygląda znaczna część trasy
Zaraz po wejściu na szczyt -
najlepsze podsumowanie dnia:
było ciężko, ale było warto
Widok ze szczytu na schronisko Karlsbader Hutte
7 sierpnia
Wildpark

Karola i Gosię z dzieciakami ,,wysłaliśmy'' do Wildparku. Hania z Zosią już tam była 2 lata wcześniej i wiedzeliśmy, że się im spodoba!