W Sankt Jakob byliśmy na rekonesansie 2 lata wcześniej. Rozpoznanie terenu wypadło pozytywnie, więc zaraz po powrocie do Polski zamówiłam foldery informacyjne o regionie :) Przejrzałam broszury, przestudiowałam mapy i stwierdziliśmy, że jedziemy. No i przyjechaliśmy :)
Po przejechaniu tego dnia ponad 600 km szczęśliwi zaparkowaliśmy przed domem. W którym nikogo nie było... ;) Na sąsiednim polu jakiś gość pomykał na traktorku. Nawet nam pomachał. I dalej pomykał... :) Po jakimś czasie zaparkował, powiedział "Hallo". I poszedł... :D Lekka konsternacja... Zapukałam więc do domu. I wtedy doznał olśnienia: "Aaaa, to wy jesteście nowymi gośćmi, taaaak...? Scheisse, żona zapomniała mi powiedzieć..." :) Potem było już lepiej :)
Mieszkanie miało 2 spore sypialnie, 2 duże łazienki, kuchnię, część dzienną i duży przedpokój, w którym spokojnie mieściły się wszystkie nasze buty, plecaki i wiele więcej :)