Kreta - część zachodnia
06 - 24 sierpnia 2006

Odwiedziwszy co było najwartościowszego z naszego punktu widzenia na Krecie, zostawiliśmy sobie na koniec ,,lajtową'' trasę i trochę obijania. Pierwotny plan był taki, że pojedziemy połazić po górach Levka Ori (Góry Białe), ale braki w mapach, oznakowaniu szlaków, konieczność noszenia sporych zapasów wody i upał dosyć skutecznie nas ku temu zniechęciły. Z Iraklio pojechaliśmy autobusem do Hani a tam, zostawiwszy uprzednio część bagażu w przechowalni dworcowej, pojechaliśmy w kierunku Wąwozu Samaria - czyli ,,lajtowej'' trasy. Szczęśliwie autobus podwiózł nas pod samo wejście. Ponieważ tego dnia i tak byśmy nie dali rady przejść już wąwozu, więc skorzystaliśmy z gościnności tawerny i tak posileni poszliśmy do schroniska Lallergi - chyba jedynego czynnego schroniska górskiego na Krecie. Ścieżka do schroniska rozpoczyna się prawie na przeciw parkingu przy wąwozie a cała droga zajmuje około 90 minut.

Różne stany świadomości

My i schronisko
Droga nie jest trudna, ale raczej uciążliwa i nudnawa a upał wcale nie sprzyja podchodzeniu. W końcu po mniej więcej przepisowym czasie ukazuje się naszym oczom schronisko. Szczerze mówiąc było ono niesłychanym zaskoczeniem. Niezwykle mili gospodarze, wnętrze jak w prawdziwym schronisku albo i jeszcze przyjemniej i nikogo oprócz nas. Wybraliśmy sobie łóżka na antresoli. A na powitanie dostaliśmy po kieliszku raki - miejscowego alkoholu :D
A na ścianach zdjęcia tutejszych gór - nie sądziliśmy, że może tutaj być aż tyle śniegu.

Wnętrze schroniska
Warto może jeszcze wspomnieć, że etatowym mieszkańcem schroniska była... owieczka :) Przytulana, głaskana i karmiona mlekiem z butelki ;) I bobkami zaznaczająca trasę swojego przemarszu... :]

Następnego dnia wcześnie rano wychodzimy ze schroniska by po godzinie stanąć u wejścia do wąwozu. Wąwóz, to zaledwie 18 kilometrów i to z górki więc mieliśmy nadzieję pokonać go sprawnie. I z początku tak było, ale w miarę jak słońce wznosiło się wyżej i wyżej, my szliśmy wolniej i wolniej... Pobiliśmy chyba wszelkie rekordy czołgania się przez ten wąwóz :) O samym wąwozie można powiedzieć tyle, że jego najatrakcyjniejsza część jest u wylotu. W zupełności wystarczy przejść ostatni, najwęższy, odcinek.

Wąwóz Samaria (odsłona 1)
Wąwóz Samaria (odsłona 2 - ,,żałosna'' :D)

W końcu bardzo późnym popołudniem docieramy do Agia Roumeli. Dopiero gdy zjedliśmy, znaleźliśmy noclegownię, umyliśmy się i przeszliśmy się wieczorową porą po miasteczku, to trochę odżyliśmy... Następnego dnia jedyną możliwą drogą - drogą morską - przedostajemy się na zachód do Paleohory, gdzie spędziliśmy całe dwa następne dni. Lepiej nie pytajcie co tam robiliśmy ;) Otóż staraliśmy się jakoś przeżyć upał, co nawet w ,,cieniu'' nie było łatwe.

A woda taki kolor miała
Nasz bungalow z uszkodzoną klimą ;)

Z Paleohory udaliśmy się na jedną noc do Hani. Niektórzy twierdzą, że jest to najładniejsze miasto na wyspie. Nam dane było spędzić w nim ok 24 godzin, coś jednak udało się zobaczyć. I faktycznie małe wąskie uliczki i okolice portu mogą się podobać.

Zakamarki Hani
Port nocą
Wieczorową porą, taksówką (chyba jedynym sensownym środkiem transportu), udajemy się na lotnisko skąd bezpośrednim lotem powracamy do naszego cudownego kraju :)