Peru
7 lipca - 5 sierpnia 2007
16 lipca
Cuzco - pierwsze wrażenie

Lot przyjemny z widokiem na Andy. W Cusco szybko docieramy do naszego hoteliku. Na dobrą sprawę, to można z lotniska dojść spokojnym spacerkiem do centrum, co nie powinno zająć więcej niż godzinkę. Witają nas herbatką z koki.

Herbatka z koki :)
Bieżemy prysznic i padamy... Budzimy się około 15:00 i idziemy zobaczyć miasto. Na pierwszy rzut oka o całe niebo ładniejsze od Huarazu czy Limy. Bardzo ładne, czyste i zadbane centrum... Im dalej od centrum tym standardy bardziej peruwiańskie, ale przynajmniej w środku jest przyjemnie. Na głównym placu, tradycyjnie już, zatrzęsienie czyścibutów, dzieciaków z pocztówkami i malarzy próbujących sprzedać swoje dzieła.

Restauracja kategorii żadnej

Oglądamy sobie to wszystko, załatwiamy potrzebne bilety... Nota bene, bilet do Machupicchu załatwiliśmy jeszcze na lotnisku. Raczej nie polecamy tego, jako, że na lotnisku/dworcu autobusowym można sporo przepłacić. Tutaj jednak okazało się, że oferta jest całkiem uczciwa.

Pierwotny nasz plan bazował na standardowym pomyśle zwiedzania Machupicchu. Wyjazd wcześnie rano pociągiem z Cuzco, około 4 godzin zwiedzania i powrót w godzinach wieczornych tego samego dnia. Pani przekonałą nas jednak do innego planu. Wyjazd standardowo raniutko. Po tym jednak cały dzień wolny w Aguas Calientes (miejscowość pod Machupicchu, z której rozpoczyna się zwiedzanie). Dopiero następnego dnia, o 5:00 rano wyruszamy z hotelu. Ma to tę przewagę nad standardowym sposobem, że jesteśmy tuż po wschodzie słońca na miejscu, a jeszcze grubo przed tłumami jakie przyjadą za parę godzin pociągami. Zorganizowanie wyjazdu przy pomocy biura ma też tą zaletę, że sami nie musimy załatwiać wszystkich formalności przez co zaoszczędzamy sporo czasu. W ramach wycieczki jest też transfer hotel-dworzec i dworzec-hotel.

Główny plac Cuzco
Cuzco widziane z Sacsayhuaman
Sacsayhuaman
17 lipca
Święta Dolina Inków

Całodniowa wycieczka objazdowa Świętą Doliną Inków.

Święta Dolina - panoramic view
Pisac
Chinchero
18 lipca
Cuzco

Szwędamy się po Cuzco, Hania je alpakę :) W nocy odbieramy maila - jest nasz bagaż!!! Kłopot tylko w tym, że nie mamy jak go odebrać!!!!! Juro z samiuśkiego rana mamy wyjazd na dwa dni do Machupicchu, wracamy późnym wieczorem a kolejnego dnia mamy wyjazd do Puno na tyle wcześnie, że nie zdążymy pojechać na lotnisko, odebrać bagaż i dojechać na dworzec.

Szczęśliwie gospodarze sami zaoferowali się, że odbiorą nasz bagaż. Skoro już o gospodarzach mowa - bardzo fajni ludzie. Hotelik ("Hospedaje Monte Horeb"), który prowadzą nie jest wielki, pełen rodzinnej atmosfery i akcentów. Na dobrą sprawę człowiek czuje się w nim bardziej jak u cioci niż obcym miejscu. Polecamy gorąco!

Prawie jak u cioci
19 lipca
Aguas Calientes

Pobudka bladym świtem. Szybkie śniadanie. Przyjeżdża umówiona taksówka. Jedziemy na dworzec. Jakieś zamieszanie. Znowu taksówka... Z rozmowy naszej ,,opiekunki'' i kierowcy wnioskujemy, że... pociąg odjechał pół godziny przed czasem!!! Powód: nikomu nie jest znany. Cóż - Peru. Pędzimy do następnej stacji. Kierowca z niespotykanym spokojem zapewnia, że zdążymy. Widać to nie pierwszy taki przypadek. Zdążyliśmy. I nawet musieliśmy na niego czekać.

PeruRail

Trasa ładna - góry, rzeka, pola, dżunglowe krzaki, wioski... Przed 11:00 jesteśmy na miejscu. Czeka na nas gościu z hotelu. A hotel? No niby wszystko miał co powinien mieć, ale jego lata świetności już dawno minęły... Nie zachwycił nas, ale na spędzenie jednego noclegu był w sam raz.

Aguas Calientes to typowe miasto zbudowane przez tuystów. Hotele, restauracje, cepeliowe sklepy z pamiątkami. I podobno gorące źródła - wejście płatne. Ręcznik można pożyczyć, kostiumu nie.

Aguas Calientes
20 lipca
Machupicchu

4:45 budzik. Pakujemy się. 5:10 śniadanie. 5:30 zabiera nas przewodnik. Biegiem do autobusu. Potem pół godziny serpentynami do góry i o 6:00 jesteśmy. Jeszcze chwila i wchodzimy...

Cudnie!!! Pięknie!!!

Zachmurzenie 100% :/

Piękne widoki

Po schodach do góry i przewodnik zaczyna opowieść... W międzyczasie odsłania się fragmencik czegoś... Nie wiemy co to. Wiemy tylko, że gdzieś tam, o właśnie tam, jest miasto. Wciąż jednak czekamy. I tak przez kilka godzin trwa wspaniały spektakl odsłaniania i zasłaniania. Czasem tylko na kilka sekund oczom naszym ukazywało się całe miasto. Wow! Fajne! :)

Spektakl odsłaniania i zasłaniania

Dopiero gdzieś ok. 9:30 sytuacja się stabilizuje - chmury znikają. Przewodnik kończy swoją opowieść i dostajemy czas wolny. Warto wybrać się do Bramy Słońca, położonej na odległej o 40 min przełęczy. Przez tą bramę wchodzą wszyscy, kórzy do Machupicchu zmierzają Szlakiem Inków - wspaniała nagroda za poniesiony trud.

Machupicchu
Widok na Machupicchu z Bramy Słońca
Żabka :)
Lamy :D

Około godziny 14:00 po ośmiu godzinach ochania i achania opuszczamy teren Miasta. Potem pociąg i po 4h50 około 21:00 oglądamy nocną panoramę Cuzco. Pewnego rodzaju innością w tej podróży jest też to, że w dwóch miejscach pociąg jedzie zygzakiem jadąc troszkę do przodu, roszkę do tyłu, troszkę...

Na dworcu mimo naszych obaw czekają na nas opiekunki. Szybko dostajemy się do hotelu a tam witają nas BAGAŻE!!! A na łóżku malutkie pomarańczowe czekoladki - w pewnym sensie bezinteresowny prezent od gospodarzy.

Bagaże :)