Włochy
Dolomity
25 lipca - 5 sierpnia 2005

Dzień 11 i 12

Powrót

Niestety nadszedł ten dzień. Nieuchronny powrót do rzeczywistości. A może i dobrze, bo inaczej jak mogli byśmy dostrzec i doceniać takie momenty? Jak to ktoś powiedział: aby dostrzec blas świecy, należy wejść z nią w mrok :)

Tym razem pakowanie poszło nam niewiarygodnie sprawnie i elegancko

Początek był z lekka męczący bo było gorąco, autostrady lekko zakorkowane a klimatyzacji niestety brak, przez co niektórzy szybko wpadli w objęcia Orfeusza
Wzmianki o klimatyzacji proszę nie traktować jako narzekania. To zwykłe stwierdzenie faktu. Generalnie samochód Tomka oddał nam nieocenione usługi pozwalając na wygodny dojazd, swobodne poruszanie się już na miejscu i...
... służąc także za magazyn, składowisko, suszarnię i parę innych pomieszczeń :))) Co do przebiegu samej podróży to nic rewelacyjnego napisać nie można z wyjątkiem faktu, że gdzieś ok 22:00 Tomek zarządził postój i wszyscy w czwórkę spaliśmy, lub próbowaliśmy to robić, w samochodzie. Ja próbowałem :))) Mniejsza zresztą o mnie. Ja to sobie pośpię później, ale Tom - on miał prowadzić. Zatem podziwiam Jego, że w całkiem dobrej kondycji dowiózł nas do domu. Podziwiam i dziękuję, że przez te kilka dni zechciał służyć nam jako etatowy kierowca wyprawy, spełniając bez żadnych komentarzy nasze zachcianki dotyczące Jego samochodu.


|poprzedni dzień|
|dzień 1| dzień 2| dzień 3| dzień 4| dzień 5| dzień 6| dzień 7| dzień 8| dzień 9| dzień 10|