Położenie Zachodnie zbocze grupy Pale di San Martino |
Czas (1) - 2 godziny, (2) - 1.5 godziny, (3) - 10 - 15 min |
Trudności wg [1] zawiera strome fragmenty (W cytowanej pozycji ferraty te można znaleźć czytając opis 14). |
Trudności wg [2] (1): nieco trudno; Znakomita trasa, ,,program obowiązkowy'' dla zwiedzających grupę [...] Fantastyczne widoki [...] Podejście na przełęcz Passo di Bali prowadzi odcinkami wąską, eksponowaną półką, wzdłuż której zamontowano ubezpieczenie (linę stalową). Przejście nie wymaga posiadania sprzętu do asekuracji, choć może się on przydać, jeżeli półka jest śliska. (2): trudno; Ferrata Porton jest jedną z ciekawszych ubezpieczonych dróg wspinaczkowych, nie tylko grupy Pala. Wspaniała krajobrazowo, pełna górskich wrażeń trasa jest interesująca zwłaszcza w połączeniu z ferratą Vello. Trudności techniczne nie są duże, ale występują głównie podczas przechodzenie przepaścistych odcinków. Niestety sporo sztucznych stopni i chwytów, głównie klamer. Konieczne pełne wyposażenie do autoasekuracji i kask. (3): Jest to krótka, nieciekawa ferrata łącznikowa. Występuje w niej sporo sztucznych stopni w postaci klamer. |
Trudności wg [3] (2): Ferrata jest trudna, ze względu na sporą ekspozycję w początkowym fragmencie. Ocena: 4 |
Trudności wg mnie (2): Chyba najtrudniejsza ferrata z tych, które przeszliśmy. To prawda, że jest na niej sporo stopni i chwytów, ale gdyby nie one to przejście tej ferraty było by baaardzo trudne - stała by się wówczas klasyczną drogą wspinaczkową. Była to jedyna ferrata, którą od początku do końca przeszedłem używając autoasekuracji. Zdecydowanie odradzam osobom, które na dowolną kombinację słów: ekspozycja, pionowa ścian, gładka ściana, daleko do dołu dostają gęsiej skórki ;)))) |
MAPA |
Aby zaoszczędzić czas jedziemy kolejką najpierw na Col Verde a tam przesiadamy się do kolejki linowej która wwozi nas na Rosettę (całość 9.5 E). Będąc na górze mamy okazję podziwiać samobójcze zapędy pilota małego śmigłowca: co chwila podlatuje do stacji coś zostawia/zabiera i jak kamień spada w dół... by znowy za momencik się pojawić.
Nam odpoczynek przerwało w pewnym momencie, bardzo krótkie aczkolwiek wielce znaczące wołanie: ,,HILFE!''. Lekka konsternacja - czy aby ktoś się nie wygłupia? W górach raczej takie żarty się nie zdarzają, ale... Hmm... Co robić? Wołanie dobiegało z kierunku, w którym i tak zamierzaliśmy iść więc... Po chwili jeszcze raz takie samo bardzo krótkie aczkolwiek wielce znaczące wołanie: ,,HILFE!''. Zbieramy się. Już z daleka widać i słychać jak ktoś biegnie ścieżką. Po chwili widzimy jakiegoś gościa... Biegnie ścieżką mając na sobie całe żelastwo potrzebne do wspinaczki - to ona tak pobrzekiwało z daleka. Dobiega do nas, pyta czy nie mamy telefonu komórkowego bo jego kolego spadł podczas wspinaczki na skalną półke; ma połamane ręce i nogi. Mamy. Na mapie odszukujemy telefon do najbliższego schroniska. Dzwonimy - szcześliwie udaje nam się to prawie natychmiast. Wiadomość zostaje przekazana i dalej pozostaje nam czekać. Czekamy może nie tyle z chęci przeżycia ,,ekscytującego'' wydarzenia, bo trudno to czymś takim nazwać, ale nasz telefon może się jeszcze przydać. Po ok 30-40 min przylatuje śmigłowiec. Czekamy jeszcze chwilę i powoli odchodzimy. Nim miejsce wypadku zniknęło nam z oczu, nieszczęśnik został już podniesiony.
I bardzo dobrze się stało, że cała historia skończyła się dobrze. Następnego dnia spotkaliśmy znowu tego samego gościa jak odbierał swój sprzęt z dolnej stacji wyciągu kolejki - powiedział, że jego przyjaciel choć połamany czuje się dobrze. A mi nasuwa się tylko jedno pytanie: dlaczego oni nie mieli telefonu komórkowego i nie znali żadnych telefonów alarmowych czy choćby telefonów do schronisk?! Z miejsca gdzie zdarzył się wypadek do najbliższego schroniska było ok 1 godziny biegiem pod góre... taką fest górę. A na szlaku przez cały dzień spotkaliśmy 3 - 4 osoby... Teraz nie ma co mówić więcej na ten temat, ale proszę o jedno: UWAŻAJCIE i MYŚLCIE. Góry to fajna rzecz, ale granica jaka dzieli radosną przechadzkę od wielkiej tragedii jest tam tak cienka, że wielu jej nie widzi... Telefon, ciepłe rzeczy do ubrania, mapa... - to zawsze w plecaku nawet jeśli idziemy przespacerować sie godzinę w ciepły letni dzień. Jest takie powiedzenie: od nieszczęścia do szczęścia jest bardzo daleko, ale od szczęścia do nieszczęścia jest tylko kroczek...