Włochy
Dolomity
25 lipca - 5 sierpnia 2005

Każdy opis wyjazdu niesie w sobie duży ładunek emocjonalny, czytelny zwykle tylko i wyłącznie dla jego uczestników. Z pewnością nie inaczej będzie w tym przypadku. Celem jaki sobie postawiłem przy jego tworzeniu było z jednej strony uchronienie przed zgubnymi skutkami upływu czasu miłych wspomnien z drugiej zaś przekazanie pewnych informacji jakie mogą się przydać osobom jadącym w tę część świata. Doskonale bowiem wiem, jak sami poszukiwaliśmy informacji na temat Dolomitów. Niby cały świat to globalna wioska, ale znalezienie sensownych informacji nie jest prostym zadaniem :)


Pomysł na ten wyjazd zrodził sie już kilkanaście miesięcy temu. Gdzieś tam w NPM-ie przeczytałem o via ferratach, potem natrafiłem na świetną książkę Pascala Sombardiera ,,Dolomity - najpiękniejsze via ferraty'' i tak zrodziło się kolejne marzenie. W tym roku w planach miałem coś innego, ale czas pozwolił ,,jedynie'' na realizację projektu Dolomity 2005.

A jak było przez te kilka dni, poczytajcie...


Oto gdzie byliśmy




W opisach wielokrotnie będę odwoływał się do fragmentów z następujących pozycji:

  1. Pascal Sombardier, Dolomity - najpiękniejsze via ferraty, Galaktyka, 2002.
  2. Dariusz Tkaczyk, Dolomity, Sklep Podróżnika, t.1 1996, t.2 2002.
Pozycja [1] jest przepięknie wydanym, bogato ilustrowanym albumem-przewodnikiem po wybranych przez autora 31 via farratach, ułożonych od najłatwiejszej do najtrudniejszej. To głównie wg. tej pozycji wybieraliśmy nasze trasy.
Pozycja [2] to, jak udało mi się zorientować, klasyk polecany, cytowany i wymieniany w wielu różnych miejscach. Jest to ,,suchy'' opis po ważniejszych trasach w Dolomitach.
Ponadto część informacji czerpaliśmy ze strony www.dolomity.pl (do tej strony będę odwoływał się pisząc [3]).
Pozycje [1] i [2] stosują przymiotnikową skalę oceny tras, natomiast w [3] używana jest skala liczbowa od 1 do 6. Dla każdej trasy podaję ocenę stopnia trudności zawartą w każdej z wymienionych pozycji oraz moją własną. Ocena zawarta w [1]-[3] jest, jak mi się wydaje, średnią ocen a skala dostosowana jest do możliwości przeciętnego turysty górołaza. Osoby bardziej obeznane z górami mogą skalę obniżyć w dół natomiast osoby mało chodzące po górach... powinny się zastanowić czy to jest dobre miejsce dla nich :) a już z pewności serio traktować wszelkie ostrzeżenia. Moja ocena jest przykładem subiektywnej oceny dokonanej przez kogoś kto w górach trochę czasu już spędził i co bardzo ważne nie posiada instynktu samozachowawczego bo ekspozycja i wysokość nie robią na mnie żadnego wrażenia :)

Tak więc bazując na wspomnianych powyżej pozycjach, a w szczególności na [1] oraz [3], jako pierwszy nasz przystanek na włoskiej ziemi wybieramy (dzięki trafnej sugestii Toma) Misurinę, do której oczywiście najpierw musieliśmy jakoś dojechać...



Dzień 1 - podróż na trasie Polska - Monachium
Dzień 2 - podróż na trasie Monachium - Misurina
Dzień 3 - Via Ferrata Ivano Dibona
Dzień 4 - Via Ferrata delle Scalatte (Torre di Toblin)
Dzień 5 - Via Ferrata Innerkofler i Percorso delle Forcelle
Dzień 6 - Via Ferrata Albino Michielli - Strobel
Dzień 7 - przeprowadzka
Dzień 8 - Schronisko Rosetta - Schronisko Pradidali, Via Ferrata del Porton, Via Ferrata della Vecchia
Dzień 9 - Via Ferrata Bolver - Lugli
Dzień 10 - Via Ferrata del Velo della Madonna
Dzień 11 i 12 - powrót


Uwagi:

Szlaki

Szlaki, wbrew moim obawom, są bardzo dobrze znakowane. Szlak wskazują czerone ,,coś''. Coś, gdyż czasem jest to kropka, czaem kleks, czasem kreska a czasem liczba. Liczba, gdyż każdy szlak ma swój numer. Na miejscach przecięcia szlaków stoją wyraźne oznaczenia kierujące w odpowiednią stronę i na ogół zorientowanie się co do dalszego przebiegu drogi nie stwarza problemów.


Zabezpieczenia

Zabezpieczenia na ferratach którymi szliśmy były w bardzo dobrym stanie, w niektórych miejscach nawet nowe. Czasami nawet zakładane były w miejscach, które tego nie wymagały, ale to już moja subiektywan ocena. Poniższe zdjęcia należy traktować jako żart a nie regułę. Prawdę powiedziawszy były to jedyne uszkodzenia jakie znaleźliśmy przez te kilka dni.


Gaz

Gaz warto zabrać z Polski i raczej nie liczyć, że uda się go zdobyć na miejscu. Jeśli nawet go znajdziemy to będzie droższy niż u nas. Jeden kartusz 450 g wg danych producenta powinien wystarczyć na zagotowanie ok 30 litrów wody. Warto zaznaczyć, że dane te są prawdziwe w normalnych warunkach, czyli temperatura otoczenia ok 22 stopne, woda nie jest brana bezpośrednio ze strumienia a my znajdujemy się na wysokości klasyfikowanej jako nizina. Nam wystarczył na 6 dni przy założeniu, że gotujemy głównie wodę na herbatę (każdy posiłek to ok 2 litry) i 3-4 razy robimy obiad (zupki w proszku, coś do podsmażenia, ziemniaki w proszku).


GPS

Jak zwykle od pewnego już czasu także i teraz robiłem pomiary co ważniejszych punktów nawigacyjnych. Dane dostępne są na odpowiedniej stronie. Jeśli chodzi o pomiar położenia, to dokładność (szacowana przez sam odbiornik) była zwykle na poziomie 5 metrów. Pomiar wysokości był obarczony błędem od 5 do 120 metrów, przy czym śrenio błąd ten wynosił 50 metrów.


Koszty

Na noclegi należy przeznaczyć, średnio licząc, 10 E na osobę. Ceny zwykłych produktów spożywczo-chemicznych są takie same jak w Polsce, tylko waluta inna :))) Nas wyjazd ten kosztował po ok. 210 E oraz ok 500 zł na osobę. Łącznie więc wychodzi ok 1500 zł, z czego 1/3 to sprzęt, który będziemy jeszcze przez wiele lat używać. Gdyby jechać autobusem, to należałoby doliczyć jeszcze ok 1000 zł od osoby.